Przedstawiam wam pierwszy rozdział mojego opowiadania pt. "Sprawozdanie" :) Jeśli wam się spodoba, czekajcie na kontynuację! Czekam na opinie! Miłego czytania! ^^
„What if I’m […] something you may not believe
in?”
~ Emilie Autumn “What if”
Siadam przy
biurku. Przede mną leży czysta kartka. Biorę długopis do ręki. Od czego by tu
zacząć? Sprawozdanie, hm…
„Dnia 15 maja klasa 2c wybrała
się na wycieczkę, na Stare Miasto w Warszawie. O godzinie 8.00 zebraliśmy się
pod szkołą i około 9.30, zatłoczoną komunikacją miejską , dotarliśmy do celu, a
o 10.00 spotkaliśmy się z naszym przewodnikiem pod kolumną Zygmunta.”
Chyba
może być.
„Pan przewodnik oprowadzał nas po
starówce, opowiadając nam interesująco historię każdego budynku. Parę osób z
szacunku udawało zainteresowanie, reszta
gdzieś się rozeszła. „Kret”- nasz wychowawca, szedł za przewodnikiem i z
fascynacją malującą się na twarzy, słuchał jego opowieści.”
Ech…
Gdyby „Krecik” chociaż patrzył na właściwe budynki, to mogłabym go zrozumieć.
Każdy wiedział że to niespełniony pisarz-historyk, lubił takie rzeczy, ale ze
starości chyba odebrało mu rozum… i wzrok. Szkoda, że słuch nadal pozostał
dobry – na sprawdzianie słyszał każdy pojedynczy szelest kartki czy szuranie
buta. Stąd jego przezwisko – ślepy jak
kret, ale słuch ma doskonały.
No
dobrze, ale odeszłam od tematu.
„ Na trasie naszej wycieczki
były: Plac Zamkowy, Katedra św. Jana, Barbakan i mury obronne, Pomnik Powstańców
Warszawy, Plac Teatralny, Plac Piłsudskiego, Grób Nieznanego Żołnierza, Kościół
św. Anny „
Policzmy,
powinno być dwanaście, hm… wyszło mi osiem... .
- Ojej. – Wzdycham ciężko,
podnoszę się i podchodzę do szafki zawalonej kartkami – gdzieś tu powinien być
plan naszej wycieczki. Szukam … i szukam.Wiem, że plan tu jest – „gdzieś” jest,
„gdzieś” to pojęcie bardzo względne. Przerywam poszukiwania i idę po ciastko.
Po drodze zastanawiam się kiedy ostatnio widziałam się z planem wycieczki – ta
wiadomość pozwoli mi ustalić na jakiej głębokości może być plan. Mniej więcej,
ale zawsze coś. Dziś jest 20 maj. Wycieczka była 15., a to całkiem niedawno –
pięć dni, jednakże nie przypominam sobie bym widziała go w dniu wycieczki, więc
najprawdopodobniej widziałam go tylko raz, czyli po zebraniu.
- Ojoj. – tym razem to był jęk
bólu. Zebranie było jakieś dwa tygodnie temu, a to oznacza, że będę zmuszona sięgnąć w kupę papierów głębiej niż myślałam Pociesza mnie myśl że dostanę za
to sprawozdanie dobrą ocenę, bo jako jedyna zgłosiłam się do jego napisania.
Patrzę znów na górę, na morze, porozrzucanych, pomieszanych kartek w mojej
szafce. Jakoś myśl o dobrej ocenie przestała mnie pocieszać, ale mimo to
zaczynam wyjmować papiery i rozrzucam je w okół siebie na podłodze. Po jakiś
piętnastu minutach intensywnych poszukiwań i przeklinania każdej kartki jaka
istnieje, moim oczom ukazuje się mała karteczka formatu A5 z planem wycieczki.Z
radości mam ochotę skakać do góry, ale jestem na to zbyt leniwa, więc po prostu
biorę plan i wracam do biurka. Co my tu mamy?
„ Teatr Wielki, Plac Krasińskich,
Pałac Prezydencki i „
Aż
się zachłysnęłam gdy spojrzałam na ostatnią pozycje. Jak ja mogłam o tym
zapomnieć? Ale czy umieścić to na liście… chyba tak. No dobrze, uspokój się – mówię sobie – i tak o tym nie napiszesz, prawda? Prawda, ale samo wspomnienie
tamtego dnia.
„ Rynek Starego Miasta.”
To
tu zaczęła się moja przygoda. Teraz nie jestem pewna, czy to mi się po prostu
nie przyśniło. W moich wspomnieniach wszystko wydaje się tak realistyczne, ale… sprawozdanie! Muszę je napisać. Kontynuując więc:
„ Pogoda była bardzo ładna i o
11.00, gdy dotarliśmy do rynku, przewodnik postanowił dać nam chwilę
wytchnienia, czyli 30 minut czasu wolnego. Każdy rozszedł się w swoją stronę.”
Nie
mogę o tym nie myśleć. Nie mogę się skupić. Czy to naprawdę było prawdziwe?
Może to przez słońce?, naprawdę wtedy nieźle grzało. W sumie to jeszcze nie
miałam czasu żeby to dokładnie przemyśleć, ale…
to nieszczęsne sprawozdanie samo się nie napisze. Jak to się stało?
Sprawozdanie. Nie byłam do końca pewna jak udało mi się tam wejść.
Sprawozdanie. Raczej tam wpadłam. Sprawozdanie.
„ W czasie wolnym …”
Nie
dam rady. Po części rozumiem biedny rozsądek, który jak zwykle przegrał. Zdaję
sobie sprawę, że gdy będę żałowała, że nie napisałam teraz sprawozdania, to nie
rozsądek będzie ze mnie drwił a moja druga cudowna strona, która odpowiada za
pragnienia i tym podobne, i teraz świętuje bo udało jej się mnie namówić do
odtworzenia w pamięci i przeanalizowania tamtego dnia.
Opieram
się wygodnie na krześle i kładę nogi na biurku. Ciekawe czy pamiętam jak to
dokładnie było…